Klient powinien być bardzo dobrym znajomym - Marcin Andrysiak Dream Body EMS

Marcin Andrysiak, właściciel studia Dream Body EMS Łódź Chojny, który przez wiele lat związany był zawodowo z piłką ręczną opowiada o sporcie, treningach EMS oraz pracy, misji i odpowiedzialności trenera personalnego.

Jak zaczęła się pana przygoda ze sportem?

Marcin Andrysiak: Ze sportem związany jestem od najmłodszych lat. W piłkę ręczną zacząłem grać w 4 klasie podstawówki. Przeszedłem etapy od juniora do seniora. Zaczynałem w Chojeńskim Klubie Sportowym, gdzie teraz mamy studio Dream Body EMS. Potem trafiłem do pierwszej ligi piłki ręcznej, ale niestety trzy lata temu musiałem zakończyć karierę z powodu kontuzji. W międzyczasie uprawiałem też inne sporty: koszykówkę, piłkę nożną, sporty walki. Można powiedzieć, że jestem ze sportem za pan brat.

Dlaczego zdecydował się pan na otworzenie studia z bezprzewodowym systemem EMS?

Marcin Andrysiak: Chciałem otworzyć coś swojego. Na początku myślałem o siłowni, ale tych jest dużo i zwykle są to sieciówki. Chciałem również, przez wzgląd na swoją kontuzję, połączyć sport i rehabilitację. Wtedy znalazłem kamizelki EMS. Ten rodzaj treningu jest dobry dla osób zapracowanych, dla aktywnych, dla tych, którzy nie ćwiczyli nigdy i dla tych, którzy wracają do aktywności po kontuzji. Udało się w nim również połączyć sport i rehabilitację. Kiedy miałem kontuzję - skręcenie kolana - nie słyszałem jeszcze o kamizelkach. Ale na rehabilitacji używano czegoś podobnego - hi top - to opatrunki, które są poddawane impulsom elektrycznym, dzięki temu łagodzą ból. Kiedy usłyszałem o kamizelkach stwierdziłem, że to dobry pomysł. Ja się na to nie załapałem, ale teraz osoby po kontuzjach mogą z nich korzystać i szybciej wracać do zdrowia. Sam ćwiczę raz w tygodniu w sprzęcie EMS. Poza tym chodzę na siłownię 3 razy w tygodniu i trenuję boks. Po prostu lubię siłownię, ten klimat. A raz w tygodniu korzystam z EMS by dostarczyć sobie innych bodźców treningowych.

Jakie efekty stosowania bezprzewodowego systemu EMS zauważyli pana klienci i pan?

Marcin Andrysiak: Zacznę od klientów. Mam na przykład taką panią, która jest ze mną jakieś 3-4 miesiące, w zasadzie od powstania studia. Osiągnęła bardzo dobre wyniki, aż ciężko mnie samemu w to uwierzyć. Straciła już 17 centymetrów w talii i 11 kilogramów. Oczywiście dieta to podstawa, ale EMS faktycznie zastępuje siłownie, bardzo dobrze działa na ciało. Klientka, o której mówię, ma pracę siedzącą, jadała nieregularne posiłki. Same treningi na początku sprawiały jej trudność. Nie mogliśmy zrobić intensywnego treningu, bo bolały ją stawy, traciła oddech. Pracowaliśmy stopniowo. Teraz bez problemu wykonuje cały trening. Jeśli ktoś ćwiczy dwa razy w tygodniu w kombinezonach EMS to kondycja się znacząco poprawia. Mówiąc ze swojej perspektywy, jestem aktywny, więc raczej nie ma co mówić o zrzuceniu tkanki tłuszczowej. Zauważyłem jednak, że lepiej śpię, nie mam problemów z zasypianiem a także poprawiła się moja wytrzymałość. Na początku treningów czasem sam siebie trochę oszukiwałem, robiłem mniej powtórzeń itd. Teraz już nie. Nic mnie nie boli podczas treningu bo wszystkie ćwiczenia wykonuję w oparciu o masę swojego ciała. No i co najważniejsze - po operacji odcinka lędźwiowego byłem zmuszony każdego dnia się rozciągać by ból nie wrócił. Ale sam trening EMS tak działa na kręgosłup, że nie muszę robić żadnych innych ćwiczeń. Wystarcza mi trening w kombinezonie.

Jaki powinien być trener personalny?

Marcin Andrysiak: W koncepcie Dream Body EMS klient powinien być bardzo dobrym znajomym. Jeśli ktoś kupi u mnie karnet miesięczny na 8 wejść, to jest to karnet opieki miesięcznej. Widzimy się na żywo dwa razy w tygodniu, ale cały czas jesteśmy związani. Kontaktuję się z klientami przez SMSy, podsyłam artykuły mailem czy dzwonię po treningu z pytaniem o samopoczucie. Klienci to jakby moje dzieci, jestem zobowiązany się o nich troszczyć przez okres trwania karnetu, ale i później. Ktoś, kto przychodzi do mnie na trening musi czuć się dobrze. Klient nam ufa, a my się nim opiekujemy.

Czy prywatność i kameralność zachęcają klientów do wybrania takiej formy aktywnością jaką jest EMS?

Marcin Andrysiak: Mam dwie osoby, które przyznały się, że wstydziły się iść na siłownię bo kiedyś na przykład skorzystały z tej opcji, a trener personalny na jeden trening przyprowadził trzech swoich podopiecznych i każdemu kazał robić coś innego. To nie jest 100% uwagi. Mamy porównywalne ceny do treningu personalnego na siłowni, ale jesteśmy z klientem sami, nikt nas nie widzi, nie rozprasza. To relacja jeden na jeden, personalna. Jeśli klient otwiera się przed trenerem to jest to sukces. Wtedy dążenie do celu jest łatwiejsze. Mam na przykład klienta, który jest szczupły, nie potrzebuje niczego poprawiać, ale kupił karnet po pierwszym treningu, bo cytuję: "trening treningiem, ale fajnie się rozmawiało". Relacja jest bardzo ważna.

Kto przychodzi na treningi?

Marcin Andrysiak: Towarzystwo jest mieszane. Myślałem, że będzie przewaga pań, które zajmują się domem, dzieckiem, nie mają czasu na siłownie. Ale tak nie jest. Mam mniej więcej po połowie mężczyzn i kobiet. Ciężko powiedzieć kto zacznie chodzić na treningi EMS. Czasem pojawiają się osoby, których się człowiek nie spodziewa. Oczywiście są wykluczenia, nie mogą ćwiczyć w ten sposób ludzie  z problemami z sercem i dzieci. Natomiast osoby, które mają problemy z nadciśnieniem muszą przed rozpoczęciem treningów skonsultować się z lekarzem. Przychodzi do mnie kilku klientów z nadciśnieniem, którzy są pod kontrolą lekarza i przyjmują odpowiednie leki. Ale nie ma sprecyzowanej grupy, która korzysta. Są klienci, którzy chodzą na siłownie, a poza tym na EMS, bo to inne bodźce dla ciała. Do każdego podchodzimy indywidualnie z planem treningowym. Dowiadujemy się, dzięki wywiadowi przed treningiem, jakie są cele danej osoby i przedstawiamy odpowiedni plan.

Jakie cele są najczęstsze?

Marcin Andrysiak: Zazwyczaj to zrzucenie wagi. Ale dużo osób koncentruje się na witalności i kondycji. Rzadko pojawia się osoba, która na EMS chce robić masę.

Czy trening EMS można porównać do treningu interwałowego?

Marcin Andrysiak: Trening EMS rozpoczyna intensywna rozgrzewka trwająca 3-5 minut, w zależności od możliwości i kondycji podopiecznego. Potem następuje 12 minut treningu właściwego. Na siłowni robimy serię, potem jest przerwa na odpoczynek i kolejna seria. Tutaj jest to faktycznie interwał, bez zbędnych odpoczynków. Przerwa jest tylko wtedy, kiedy nie ma impulsu. Cały czas ćwiczymy tylko wykonywane ćwiczenia się zmieniają. To taki elektroniczny interwał XXI wieku.

Forma opieki nad klientem, którą oferuje Dream Body EMS jest dość specyficzna, inna od tej, do której przywykliśmy np. na siłowni. Co pan o tego rodzaju opiece sądzi, przemawia do pana?

Marcin Andrysiak: To mnie urzekło w koncepcie Dream Body EMS. To stawianie na rodzinny rodzaj treningu. Jestem zwolennikiem utrzymania bliskości z trenerem. Kiedy sam grałem w piłkę ręczną, to ceniłem trenerów, którzy utrzymywali kontakt z zawodnikiem w stopniu koleżeńskim, pomagali w rozwiązywaniu problemów. Tak samo jest tutaj. Klient ma problem, więc razem go rozwiązujemy. To kwestia zaufania.

Co, z perspektywy trenera personalnego, jest najlepszą motywacją do ćwiczeń?

Marcin Andrysiak: Nic nie motywuje tak, jak własne wyniki i porównywanie ich do tego, co było. Sam siebie motywowałem patrząc na lepszych ode mnie. Moi klienci też na tym bazują. Motywacja jest czymś, co pomaga nam zacząć. Własne wyniki utrzymują nas na tej drodze. Kiedy ktoś po miesiącu porównuje swoje rezultaty to następuje efekt WOW. Najpierw trzeba motywacji by zacząć, a potem progresu, który da siłę do dalszej realizacji swoich celów.

Marcin Andrysiak – przez kilka lat grał w pierwszej lidze piłki ręcznej, po doznaniu kontuzji i zakończeniu kariery otworzył studio treningu personalnego według franczyzowego konceptu Dream Body EMS.