Choreografia, marzenia i step - wywiad z Mirelą Nowicką
Mirela Nowicka - założycielka szkoły Fitnessia Step & Dance School. Propagatorka fitness, choreografii, step i dance. Organizuje eventy choreograficzne na Śląsku, w tym międzynarodową konwencję Fitnessia. W wywiadzie mówi o powstaniu szkoły Fitnessia, choreografii, stepie, pasji i o tym, jaki powinien być dobry instruktor fitness.
Jak powstała szkoła Fitnessia?
Sama Fitnessia powstała 2 lata temu, ale eventy step & dance organizujemy od 4 lat. Wszystko zaczęło się od eventów, potem przeistoczyło się w szkołę fitness. Ja jako instruktorka fitness od zawsze lubiłam prowadzić zajęcia z elementami choreografii. Zauważyłam, że choreografii jest mniej na zajęciach, ale klienci są nią zainteresowani. Brakowało trenerów, którzy zajmowali się prowadzeniem zajęć z choreografią. Dlatego wpadłam na pomysł, żeby zarażać ludzi choreografią tworząc małe eventy. Zaczęło się od niewielkich imprez w klubach, na które zjeżdżali się instruktorzy oraz klienci. Te działania przeistoczyły się w międzynarodową konwencję. Pojawił się pomysł, by stworzyć szkołę, w której, jako team doświadczonych instruktorów, będziemy przekazywać wiedzę młodemu pokoleniu. Ludzie teraz nie chcą się uczyć, pragną mieć wszystko od razu. Jednak dopóki będą osoby, które chcą tę wiedzę przekazać, to choreograficzne zajęcia będą. Na razie jest to trend niszowy, ale powraca. My w Fitnessi zajmujemy się typowo choreografią na stepie, funkcjonalną i dance areobic. To wymaga dużych umiejętności instruktora. Trzeba potrafić pracować z muzyką na zajęciach functional step i functional floor. Szkolenie młodych osób nie jest łatwe, wymaga dużych nakładów pracy, ale każdy może się tego nauczyć jeśli chce. Uważam, że jeśli instruktor nie potrafi poprowadzić takich zajęć, to tak naprawdę nie jest instruktorem fitness.
Co z wyczuciem rytmu na zajęciach? Co zrobić jeśli komuś go brakuje?
Rynek jest bardzo specyficzny. Nie każdy instruktor musi prowadzić choreografię i nie chcę do tego zmuszać. Jeśli ktoś, jako instruktor, nie chce prowadzić takich zajęć, to ja, jako managerka, nie będę go do tego zmuszać. Wiadomo, że każdy instruktor prowadzi to, co potrafi najlepiej. Dla jednego to będzie trening wzmacniający, dla innego mentalny, a dla kolejnego choreografia. Nie ukrywam jednak, że choreografia daje podstawę instruktorowi do prowadzenia zajęć fitness. Od zawsze zamysłem fitnessu były zajęcia prowadzone do muzyki i tworzenie ich w taki sposób, by wszystko co się na nich dzieje, ćwiczenia, które są wykonywane, były spójne. Klasyczna lekcja fitness opiera się na tym, że ćwiczenia współgrają z muzyką. W tej muzyce trzeba się odnaleźć. Oczywiście jestem otwarta na nowości, które będą się zawsze pojawiać. Jest popyt na crossfit, tabatę, zajęcia HIIT. Na tych zajęciach nie trzeba mieć wyczucia rytmu. Jeśli zdarza się instruktor, który prowadzi tego rodzaju zajęcia świetnie, a nie ma poczucia rytmu, to super, niech zajmuje się takimi treningami. Jeśli jednak chcemy być instruktorami, którzy prowadzą klasyczne zajęcia fitness, to musimy mieć wyczucie rytmu. Nie możemy robić z tych klasycznych zajęć treningów typu tabata, interwał, bo to nie są klasyczne zajęcia, w których ćwiczy się równo z muzyką. Często ludzie mylą ćwiczenie do muzyki z puszczeniem muzyki w tle. Dobrze by było gdyby każdy prawdziwy instruktor potrafił ćwiczyć z muzyką. Oczywiście, jeśli ma z nią problem, ale dalej chce się rozwijać, to niech prowadzi zajęcia, które muzyki nie wymagają. To ważne, żeby jakość klasycznych zajęć fitness nie spadała. Notabene, teraz rynek wygląda tak, że zajęć z muzyką imają się instruktorzy, którzy tej muzyki nie słyszą i robią to na siłę. Potem klienci myślą, że te zajęcia tak mogą wyglądać. Przykładowo ABT - klasyczny schemat: prosta rozgrzewka, ćwiczenia na dolne partie ciała, praca z muzyką. Kiedy prowadzi takie zajęcia instruktor, który nie słyszy muzyki, to zrobi z takich zajęć np. trening obwodowy. I jeśli raz jeden instruktor zrobi taki trening, drugi zrobi klasyczny, to klient będzie zdezorientowany. Trzeba się zdecydować na coś i tego się trzymać. To już rola managerów, by kontrolować w jaki sposób instruktorzy prowadzą zajęcia. Tym, którzy mają problem z muzyką nie pozwoliłabym na prowadzenie klasycznych zajęć. Nie ukrywam, że profesjonalny instruktor powinien to umieć. Jeśli nie słyszę muzyki to nie idę w kierunku zajęć fitness tylko np. treningu personalnego. Jeśli ja nie czuję się dobrze w prowadzeniu np. crossfitu to nie idę w tę stronę. Podobno każdy człowiek słyszy muzykę i potrafi tańczyć. To prawdopodobnie przychodzi nam naturalnie. Tylko mały procent ludzi nie słyszy muzyki. Im będzie trudniej, ciężką pracą mogą to nadrobić, ale z doświadczenia widzę, że jednak te osoby nie zostają instruktorami. To wymaga ogromnych nakładów pracy. Dopiero, kiedy ktoś przychodzi na kurs widzi, jak wielu rzeczy musi się nauczyć. W grę wchodzi czas, technika, kolejność wykonywania ćwiczeń, kontakt z grupą, muzyka. Jeśli przychodzi osoba, która muzyki nie słyszy i musi się nauczyć poza tym tych wszystkich innych elementów, to praktycznie jest koniec. Są osoby, które sobie z tym poradziły, ale to mały promil. Zwykle takie osoby się poddają. Jeśli patrzymy z innej perspektywy, nie fitnessu, to np. choreograf Laban, który stworzył metody pozwalające ludziom na otwieranie się w tańcu, uważał, że człowiek ma naturalne poczucie rytmu, wrodzone i bardzo subiektywne. Na dyskotece czasem widzimy osoby, które tańczą, ale kompletnie nie do rytmu. A one po prostu mają swój rytm w głowie, słyszą go inaczej. Jeśli spojrzymy przez pryzmat fitnessu to taka osoba nie może wypaść z tego ogólnego rytmu. Nie wiem z czym jest związany ten brak poczucia rytmu, może z brakiem bodźców muzycznych w dzieciństwie albo z genetyką. Owszem, można się tego nauczyć, ale będzie trudniej.
Co sprawia problem osobom, które chcą zostać instruktorami?
Ogrom pracy. Słyszę od znajomych szkoleniowców, że ludzie, którzy przychodzą na kurs, stwierdzają, że tego wszystkiego jest za dużo. Z doświadczenia wiem, że 1-2 osoby, które przyjdą na kurs zostanie instruktorami. Mówię w tym momencie o klasycznym instruktorze fitness. Zajęcia takie jak tabata, trening obwodowy itp. potrafi poprowadzić każdy. Tam trzeba podzielić grupę, zmierzyć czas. Można sobie z tym poradzić. Jednak trudno jest wyjść na środek i ogarniać wszystkie aspekty po kolei. Ciężko jest się tego nauczyć i często przez to kursanci rezygnują. Rynek się trochę zapadł, ludzie chcą mieć wszystko od razu. Brakuje jakościowych szkoleń dla instruktorów, nie ma kontroli. Ja, jako managerka, starałabym się weryfikować wiedzę swoich pracowników.
Co trzeba mieć by być dobrym instruktorem fitness?
Żeby być dobrym instruktorem trzeba umieć pracować z muzyką, rozliczać ją, posiadać nienaganną technikę ruchu, podstawy metodyczne. Metodyka prowadzenia zajęć choreograficznych jest bardzo skomplikowana. By być instruktorem trzeba mieć również odpowiednią osobowość, być tym, kto lubi być na środku, nie wstydzi się, ma charyzmę, jest osobą, czerpie przyjemność z tego rodzaju aktywności. Nie powinno się zostawać instruktorem, bo to jest teraz modne. Trzeba znaleźć również swój styl. Oczywiście, można się inspirować, to potrzebne przy tworzeniu swojej marki, ale trzeba być sobą, bo klienci wyczują fałsz. Trzeba być również dobrym aktorem. To taki zawód, w którym nie można sprzedawać ludziom swoich trosk. Kiedy mamy gorszy dzień, zły humor to i tak musimy wyjść na salę, pociągnąć za sobą całą grupę ludzi, by chciało im się ćwiczyć. Ten zawód wymaga profesjonalizmu, jest bardzo wyczerpujący energetycznie, a zarazem bardzo budujący. W trakcie zajęć wymieniamy się energią, to takie wzajemne napędzanie się instruktora i klientów. Praca instruktora fitness wymaga kompetencji psychologicznych. Niezbędne są umiejętności nawiązywania kontaktu z ludźmi, dryg do bycia dyrygentem. Często powtarzam ludziom, że fitness to inna działka niż trener personalny. Nie wszyscy rozumieją, co dzieje się na takich zajęciach. Fitness to nie jest tylko trening. Owszem, są zajęcia, z których wyjdziemy wykończeni, ale to też zajęcia, na których trzeba stworzyć atmosferę. To jest jak film. Trzeba zrobić show, poprowadzić grupę. Ludzie nie przychodzą na takie zajęcia by przypakować, ale by fajnie spędzić czas, zrelaksować się. Tego typu aktywność często łączy ludzi, tworzy się mała społeczność. Właśnie na zajęciach choreograficznych powstają takie małe społeczności. To często małe grupy, a uczestnicy potrafią przyjeżdżać na nie z odległych zakątków miasta. Trendy przychodzą i odchodzą jak trampoliny, crossfit. Teraz na topie są krótkie zajęcia typu HIIT. Warto jednak zauważyć, że klasyczne zajęcia typu ABT, TBC, fat burning, choreo, są zawsze na stałym poziomie. Nowości są niezbędne, ale nie możemy zapominać o klasyce. Podsumowując: by być dobrym instruktorem fitness potrzebne są kompetencje miękkie jak bycie dobrym wodzirejem i twarde jak merytoryka, metodyka, znajomość anatomii, fizjologii.
Czy zdarza się, że klienci próbują instruktorowi wejść na głowę?
Zawsze powtarzam początkującym instruktorom, że klienci przychodzą na zajęcia, bo chcą. Nikt ich do tego nie zmusza. Przychodzą z własnej woli, więc są od razu pozytywnie nastawieni. To jest fajne w byciu instruktorem. Nie można dawać sobie wejść na głowę, ale to się zdarza. Na przykład wtedy, kiedy klient zapomni, że jest na treningu grupowym i wydaje mu się, że jest na indywidualnym, przez co stawia warunki jak choćby prosi o ściszenie muzyki, zmianę intensywności, wprowadzenia innych ćwiczeń. Jeśli to się odbywa na spokojnie, albo jest to prośba od grupy to jasne, można na to pójść. Ale jeśli ton klienta jest nakazujący, to trzeba jasno powiedzieć, że to i to się zaplanowało, a jeśli klient chce czegoś innego, to należy go skierować na inne zajęcia. Ludzie często zapominają jak intensywne są dane zajęcia. Wtedy trzeba wyjaśnić na czym one polegają, co z nich dobrego dla siebie wyciągnie. Potrzebne są umiejętności negocjacji, nastawiania ludzi pozytywnie na to, co się dzieje. Jeśli ktoś jest instruktorem z renomą, własnym stylem, dobrym kontaktem z ludźmi, to to nikt mu nie wejdzie na głowę. To się zdarza jednak, kiedy młody instruktor przychodzi na zastępstwo. Wtedy często jest tak, że klienci są od początku negatywnie nastawieni, bo nie są zadowoleni z faktu, że mają zastępstwo. Trzeba być dobrym psychologiem, odwrócić sytuację tak, by każdy był zadowolony, a nie tylko ten, który próbuje wejść na głowę. To wymaga umiejętności interpersonalnych i radzenia sobie z konfliktami.
Nie da się zadowolić wszystkich, a młodzi instruktorzy często próbują to zrobić.
Na szkoleniach omawiamy aspekty psychologiczne i wyjaśniamy jak należy się przygotować. Ważne jest to, by instruktor wyszedł, przedstawił się, powiedział coś o sobie. Szczególnie ważne jest to wtedy, kiedy prowadzimy zastępstwo. Od razu można też poprosić grupę o sugestie co do zajęć, o oczekiwania. Nie lubię, kiedy instruktor wpada na zajęcia w biegu, nie wita się nawet, ale od razu przechodzi do zajęć. Wtedy nie ma okazji do tego, by złapać kontakt z grupą. Jeśli ktoś na początku złapie kontakt to od razu nastawia pozytywnie grupę. Owszem, zdarzają się różne sytuacje, ale nie wszyscy będą nas lubić. My też nie lubimy przecież wszystkich. Jak ktoś zaczyna, to przejmie się, jeśli jakaś osoba wyjdzie mu z zajęć. Owszem, jeśli wychodzi cała grupa, to coś jest nie tak. Ale przecież zdarza się, że ktoś wychodzi bo np. to zajęcia choreo i on nie ogarnia. Nie można się zrażać, przejmować. To kwestia komunikacji. Ja po kilku latach się tego nauczyłam. Na początku myślałam, że ktoś wychodzi, bo mnie nie lubi, a potem się okazało, że ta osoba np. nie trafiła na te zajęcia, na które chciała. Staramy się też uczyć, że jeśli zajęcia są trudne czy intensywne, to instruktor powinien o tym powiedzieć na początku. Warto też mówić, że jeśli ktoś nie da rady to śmiało może wyjść. Wtedy nie ma problemu, nie ma szumu komunikacyjnego, nikt nie stoi do końca na zajęciach, na których mu źle, bo mu głupio wyjść. Komunikacja jest kluczowa. Przed zajęciami warto wyjść do ludzi, nie stwarzajmy bariery, nie stawiajmy się w pozycji gwiazdy. Owszem, musi istnieć granica, by nikt nam nie wszedł na głowę. Czasem można pójść na ustępstwa, ale należy nawiązać w pozytywny sposób relacje, być otwartym człowiekiem, lubić ludzi.
W jaki sposób można uodpornić się na takie sytuacje?
Przede wszystkim uodparnia doświadczenie i pokora. Kiedy jesteś początkujący to się przejmiesz, bo ktoś wyszedł. A to nie znaczy, że coś jest nie tak. Ktoś mógł się spieszyć, pomylić zajęcia, źle się czuć. Trzeba mieć w sobie pokorę. Kiedy ktoś nam wyjdzie z zajęć, to warto z tą osobą porozmawiać i na przykład zasugerować zajęcia na innym poziomie. Dzięki takim działaniom klienci nie czują się skrępowani. Często popełniamy błędy. Radzę po zajęciach siąść i pomyśleć co zrobiło się dobrze, a co źle. Trzeba mieć tego świadomość, umieć się do tego przyznać, wyciągnąć wnioski. Komunikacja z grupą jest bardzo ważna, tak jak chęć doszkalania się, która daje nam większą świadomość. Trzeba się też po prostu uodpornić, mieć szerokie pole widzenia, dostrzegać czemu właśnie ktoś wyszedł. Jeśli ucieknie cała grupa to można się przejąć, ale w 90% przypadków na choreo ktoś wychodzi, bo nie daje rady. Wtedy wystarczy porozmawiać. Jeśli są nowe osoby, to na początku podchodzę, a potem w trakcie zajęć wspieram.
Jak być instruktorem, do którego ludzie będą chcieli przyjść?
Trzeba wiedzieć o tym, że są zajęcia, które zawsze mają wysoką frekwencję i są takie, które mają niską. Każdy klub ma inny trend, rządzi się innymi prawami. W niektórych jest popyt na step, w innych na sexy pośladki (co do nazw to są one coraz bardziej kombinowane, niestety), w kolejnych na zajęcia HIIT czy mentalne. Jeśli prowadzimy zajęcia choreo to tworzenie grupy jest trudne. Nie można też mylić ilości z jakością. Teraz trend jest taki, że stawia się na ilość. Owszem, super jak jest ilość i jakość, ale to wymaga ogromu pracy i dużych kompetencji. Jeśli instruktor widzi też, że jest za dużo osób, to musi mieć odwagę by przeprosić i wyprosić. Każdy klub ma takie czynniki standaryzacyjne, dzięki którym dbamy o to, by nikogo nie urazić. Jeśli na zajęcia nie ma zapisów czy limitów, to często zdarza się, że nie ma wystarczającej ilości sprzętu. Musimy być wtedy czujni i dać temu klientowi jakiś zamiennik sprzętowy. A co zrobić by ludzie przychodzili? Trzeba być pogodną osobą, mieć empatię, pragnienie przekazania wiedzy, należy być dla ludzi. Instruktor fitness musi być takim sługą, który chce zaoferować swoją wiedzę, pomoc. Należy być lekarzem od sportu, chcieć sprawiać radość klientom. Jeśli robimy to z pasją, czerpiemy z tego radość, to i klient będzie. Jeśli to czujesz, chcesz dać coś od siebie, to ludzie to kupią. Ale jeśli jesteś gwiazdą, robisz to tylko dla ‘fejmu’, to klienci to wyczują i nie przyjdą. Pokora, komunikacja, rozwój osobisty, empatia, pasja - to sprawia, że ludzie będą wracać. Nie ma co przejmować się liczebnością grupy. Na niektórych zajęciach zawsze jest więcej osób na innych mniej. Niektóre typy zajęć wiążą się z umiejętnościami, których większość klientów nie posiada, a są takie, na które przyjdą wszyscy. Ważne jest to, by mieć świadomość, że niektóre rodzaje zajęć czy poziomy będą mniej oblegane. To, że instruktor ma dużo uczestników na sali często nie jest wyznacznikiem tego że jest on kompetentny (niestety), i tu ważna rola managera, aby nie sprzedawał 'bubli" klientom. Owszem, jeśli jakiś instruktor ma przez pół roku 1 osobę na zajęciach, które odbywają się w poniedziałek o 17, to coś jest nie tak. To też rola osoby zarządzającej, która musi mieć świadomość trendów, umiejętności instruktora, znać specyfikę zajęć, godziny, w których się odbywają. Może się okazać, że daliśmy instruktorowi nieodpowiednie zajęcia do prowadzenia (których po prostu nie lubi, lub jest słaby merytorycznie etc.), a na innych ma tłumy. Istnieje bardzo dużo aspektów, które trzeba wziąć pod uwagę, zwłaszcza zatrudniając młodego instruktora. Taki początkujący instruktor nie ma często świadomości tych kwestii o których mówiłam. Może zacząć się przejmować i zrażać. To rola managera polega na tym, by mu uświadomić takie rzeczy. Komunikacja jest istotna także między managerem i instruktorem. Jasne przekazy, proste komunikaty, świadomość, otwartość - to pozwala na wybrnięcie z każdej sytuacji.
Czy obiegowe opinie, mity fitnessowe, mocno wpływają na odbiór zajęć?
Teraz ogromny wpływ wywiera reklama. Jeśli pojawi się masa artykułów, w których będzie mowa o tym, że fitness jest zły, że tylko ćwiczenia siłowe mają sens, to frekwencja się zmniejszy. Często słyszę od osób, które ćwiczą na siłowni, że fitness jest bez sensu. Albo klientka mówi, że ktoś jej powiedział, że tylko na siłowych ćwiczeniach schudnie. Są różne drogi do schudnięcia. Można dźwigać ciężary, można uczestniczyć w zajęciach HIIT itd. Ja uważam, że każdy trening ma sens. Naszym zadaniem jest złapanie kontaktu z klientem, wyczucie tego co lubi, na co jest nastawiona. Był taki trend, że wszyscy chcieli trenować hardkorowo, zawodowo. Wtedy był boom na crossfit, zajeżdżanie się. Trzeba pamiętać o tym, że 70% społeczeństwa to jednak zwykłe panie Kowalskie, które chcą utrzymać wagę, poćwiczyć, zachować sprawność, poruszać się, spędzić miło czas. Są zajęcia bardzo wymagające, na które pani Kowalska nie będzie chciała przyjść, ale ta hardkorowa pani przyjdzie. Zajęcia fitness rządzą się innymi prawami. Ja często mówię: "ćwicz kompleksowo, rób to, co lubisz i nie patrz na trendy". Jeśli ktoś chce być sportowcem to nie przyjdzie na ABT, bo chce się zajechać, chce przypakować, mieć super wytrzymałość. Tego nie osiągnie na ABT. Ale jeżeli ktoś chce po prostu poćwiczyć to ABT mu się spodoba. To wszystko zależy od tego, co klient chce zrobić, na co ma ochotę. Ja mówię - rób co lubisz. Trzeba różnych rzeczy wypróbować, nie zamykać się. Jeśli ktoś ma jakiś konkretny cel to powinien iść do trenera, który wytyczy mu ścieżkę. Wydaje mi się, że na rynku zapomina się o tych, których jest najwięcej czyli właśnie typowych paniach Kowalskich, które nie chcą gubić 20kg czy przytyć 20kg. To osoby o przeciętnej wadze, które chcą utrzymać kondycję, sprawność, spędzić miło czas. To jest największy target, a kluby o tym zapominają. Trzeba zapewnić klasyczne zajęcia fitness i przeplatać je z zajęciami specjalistycznymi o większej intensywności. Na te specjalistyczne też są chętni np. byli sportowcy, którzy potrzebują takiego bodźca. Można też się znudzić klasycznymi zajęciami i zapragnąć czegoś więcej. Ważne jest, by urozmaicać grafik. Sam fitness jest specyficzny, ma być dla funu. Pamiętajmy, że to taka sama przyjemność jak koncert, wyjście do teatru. Zapominamy, że zajęcia fitness to też relaks psychiczny, nie tylko nasza fizyczność. Każdy ruch daje bodziec ciału, układowi krwionośnemu, oddechowemu. Jeśli ktoś przychodzi na zajęcia, to nabiera świadomości. W pewnym momencie z klasycznych zajęć może pójść na inne. Często zajęcia mają różne poziomy intensywności, zaawansowania. Jeśli instruktor jest kompetentny, to będzie także umiał zrobić klasyczne zajęcia z muzyką dla osób z różnych poziomów. Pamiętajmy, że każdy klient ma prawo wybrać to, co mu się podoba, najważniejsze są jego odczucia. Klient nie powinien być zestresowany, bo musi być najlepszy. On ma dobrze spędzić czas, być zdrowym, sprawnym, dobrze się bawić. Instruktor powinien działać tak, by klient się nie zrażał. To ma być dla niego przyjemność.
Kto przychodzi na zajęcia stepu? Czy są typowo kobiece grupy, czy raczej mieszane?
Absolutnie nie dzielimy tego pod kątem płci. Panowie coraz bardziej się otwierają na ten typ zajęć. Oni nadal mają w głowie ten stereotyp, że mają być męscy, ćwiczyć na siłowni, przez co zapominają o przyjemności. Często sprawia im przyjemność właśnie udział w zajęciach grupowych. Na szczęście coraz częściej przychodzą. Wielu panów właśnie przychodzi na choreo, a nie na inne zajęcia. Ważne jest to, że zajęcia ze stepu muszą mieć poziomy. Step zaawansowany zawsze będzie miał mniej liczne grupy, bo jest trudny. Osoba początkująca, która na takie zajęcia przyjdzie prawdopodobnie się zrazi.
Co jest najtrudniejsze w stepie zaawansowanym?
Do tych zajęć potrzeba jest dobra wydolność. To w końcu cardio, serce pracuje na wysokich obrotach. Jeśli ktoś chodzi systematycznie na step, to sobie to wypracuje. Trzeba mieć mocne mięśnie odpowiadające za stabilizację, a co za tym idzie również dobrą równowagę. To wszystko kształtuje się z czasem. Na stepie pracuje całe ciało, nie ma izolacji. Bardzo ważna jest koordynacja, pamięć ruchowa. Podczas takiej godziny ćwiczeń poprawia się wydolność, pracują nogi, pośladki, brzuch, plecy, a także... głowa. Trzeba pamiętać kroki, odnaleźć się w przestrzeni. To zupełnie tak, jakby ćwicząc rozwiązywało się krzyżówkę. Badania potwierdziły, że osoby, które tańczą, chodzą na choreografię, opóźniają wystąpienie u siebie demencji starczej. Zajęcia ze stepu są dla wszystkich, ale trzeba uczestników dzielić na grupy. Każdy poziom choreo jest super. To fun, zapomina się o zmęczeniu, chce się wracać. Na zajęciach grupowych zawsze jest trudno, zwłaszcza pierwszy raz. Trzeba się przyzwyczaić. To również kwestia pokierowania klientki. Jeśli recepcja w klubie nie zauważy, że ktoś, kto nie był na zajęciach nigdy idzie na zaawansowane, a instruktor też nie zwróci na to uwagi, to można mieć pewność, że ta osoba już się nie pojawi. Tu znów widoczna jest waga komunikacji.
W jaki sposób ty zaczęłaś przygodę ze stepem?
Zawsze lubiłam tańczyć, ale poszłam w kierunku siatkówki. Marzenie o tańcu zawsze gdzieś we mnie było. Los sprawił, że miałam kontuzję kolana, a przez to 4 operacje. W wieku 22 lat już nie mogłam wrócić do siatkówki. Byłam na AWF i trzeba było wybrać sobie w ramach zajęć jakąś formę aktywności ruchowej, żeby dostać ocenę do indeksu. Jeśli ktoś miał większe aspiracje niż ocena 3 i chciał być instruktorem, to musiał zdobyć 5 czy 6. Ja pomyślałam o wcześniejszych marzeniach związanych z tańcem i poszłam na zajęcia dla instruktorów fitness. Odbyłam roczny kurs na AWF, a następnie szkoliłam się w wielu innych szkołach fitness.. Już pierwsze zajęcia dały mi sporo radości. Samo robienie step toucha przez pół godziny sprawiało mi frajdę. Tak zaczęła się moja przygoda ze stepem, od początku go pokochałam. Mój pierwszy kontakt z fitnessem to właśnie ten kurs, bo kiedy grałam w siatkówkę to nie miałam na to czasu. Słyszałam, widziałam, czułam, że to fajne. Nie zraziłam się tym, że muszę mieć umiejętności metodyczne. Od początku miałam do czynienia ze stepem, prowadziłam go od zawsze i zawsze chciałam prowadzić. To już ponad 10 lat.
Sama układasz całą choreografię?
Tak, nie wyobrażam sobie, by ktoś mi ją ułożył, albo bym ją skopiowała od kogoś. Konwencje, szkolenia są po to, by się inspirować. Kroki, sekwencje się powtarzają, ale nie ma nic gorszego od naśladowania czyjegoś stylu. Każdy ma swój styl prowadzenia metodycznego. Jeśli będę kogoś kopiować to ludzie tego nie kupią. Ja również inspiruję się np. nowymi przejściami, staram się je wprowadzać. Czasem to nie jest to, to nie jestem ja. Warto zaufać sobie. Każdy ma inną biomechanikę ruchu, inne predyspozycje ruchowe. Inspirować się - jasne, ale jak to nie jest twój styl to nie ma co przy tym zostawać.
Jaką muzykę wykorzystujesz w zajęciach?
Muzyka dance, stepowa jest charakterystyczna. To muzyka do ćwiczeń, ma dać kopa. Jeśli prowadzę zajęcia przy muzyce, która sprawia mi przyjemność, jeśli bawię się tym, to grupa to kupi, będzie jej się podobało, nawet jeśli te osoby z grupy nie posłuchają tego rodzaju muzyki w domu. Muzyka fitness jest specyficznie sfazowana, ma rytm cztery czwarte. Staram się przekazać instruktorom, by mieli swój styl. To trzeba wypracować. Jeśli mamy swój styl, to utworzy się też grupa fanów. Nie da się być dla wszystkich. Bycie instruktorem polega na byciu prawdziwym. Mi nie zdarza się zapominać płyt na zajęcia, ale jeśli się jest doświadczonym, to poprowadzi się trening korzystając z pożyczonej muzyki.
Ile trwają zajęcia stepu?
Średnio maksymalnie ok. 60 minut, a jeśli grupa chce i jest na poziomie zaawansowanym, to można wydłużyć trening do 1,5 h. Teraz prowadzę takie zajęcia, ale grupa jest bardzo zaawansowana, tworzyłam ją przez wiele lat. Często laika, który patrzy z boku, dziwi to, że uczestnicy zajęć tańczą równo, ćwiczą równo. Oni się tego uczą w ciągu tej godziny. Żeby to ilustrować przytoczę anegdotkę. Kiedyś zaprosiliśmy na jeden z naszych pokazów Mateusza Sobecko, który wygrał You Can Dance. On tańczy hip-hop, miał wystąpić w przerwie pokazów. Zawodowi tancerze ćwiczą miesiącami jedną choreografię. I on obserwując nasze pokazy był bardzo zdziwiony, bo dla niego to było niesamowite, że w ciągu godziny uczestnicy zajęć załapali choreografię. Ale właśnie to jest specyfika bycia instruktorem fitness. To trudne, wymaga umiejętności, dobrej metodyki, pracy z muzyką, ludźmi. Moja metodyka zmieniała się przez te 10 lat. Kiedy patrzę z perspektywy czasu na drogę, którą przeszłam, to nie wiem czy jeszcze raz bym się na to porwała. Napędzała mnie chęć, pasja, przyjemność, którą czerpię z tego, co robię. Teraz każdy chce mieć wszystko od razu, rynek się zapada, instruktorzy chcą mieć od razu pełne sale. Wszystko wymaga czasu, trzeba zbudować swoją markę, którą tworzy się kompetencjami i jakością.
Jakie korzyści zdrowotne da nam trening na stepie?
Zwiększy wydolność organizmu, poprawi koordynację ruchową, wzmocni stawy, pomoże przy zrzucaniu zbędnych kilogramów. Wbrew pozorom step nie szkodzi kolanom. Sama miałam 4 operacje na kolana i od 10 lat ćwiczę step. Ważny jest złoty środek. 5 h stepu dziennie sprawi, że kolana zaczną boleć. Zła technika też tak zadziała. Ale poprawny i rozsądny step wzmocni staw skokowy, kolanowy, rzeźbi nogi, pośladki, poprawia koordynację, pamięć, także pamięć ruchową, wzmacnia koncentrację, dodaje pewności siebie. Ludzie lubią do czegoś dojść, osiągnąć coś. Więc mają satysfakcję, jeśli się nauczą choreografii.
Jak wyglądają szkolenia prowadzone przez Fitnessie?
Podstawowe szkolenie instruktora trwa 6 weekendów, łącznie 72 godziny. Dołożyliśmy jednak kolejne 12 godzin, bo widzimy, że istnieje taka potrzeba. Z pewnością na kolejnych kursach będziemy jeszcze zwiększać ilość godzin. To taki podstawowy kurs, jeśli ktoś chce być instruktorem fitness. Po skończeniu podstawowego kursu można i trzeba się doszkalać. Ludzie często zapominają, że podstawy są najważniejsze, a kolejnym etapem jest korzystanie z kursów doszkalających, workshopów by się wyspecjalizować. My również mamy specjalizację jak step dance, functional step, functional floor. Osoba, która nie ma podstaw nie przejdzie takich szkoleń uzupełniających. Należy również rozróżniać szkolenia od warsztatów. Szkolenia uczą czegoś nowego, trwają minimum dwa dni. Dają większy wachlarz kompetencji. Warsztaty to inspiracja, to jeden dzień, forma przypomnienia. My szkolimy przyszłych instruktorów z naciskiem na choreografię, co w moim odczuciu daje większe pole manewru do prowadzenia różnorodnych zajęć. W kursach doszkalających zajmujemy się choreografią taneczną i wzmacniającą.
Będziecie z Fitnessią na EU4YA 2020?
Tak! A w ten weekend zapowiemy konwencję Fitnessia vol. 9. To będzie gratka dla fanów choreo. Spodziewajcie się trzech topowych prezenterów, gwiazd światowego formatu. Fitnessia vol. 9 odbędzie się 21-22 marca 2020 w Katowicach. Spodziewamy się gości z całej Polski, ale też z zagranicy. Na poprzednie edycje przyjeżdżały osoby z Niemiec, Austrii, Czech. To będzie wielkie boom. Nie mogę się doczekać, kiedy zdradzę szczegóły.